Przechadzając się uliczkami miasta, na niewielkim placyku wśród bluszczu oplatającego ścianę, zobaczyliśmy unoszącą się postać sympatycznego, niemalże rubasznie uśmiechniętego grubaska. Tak przewrotnie przedstawiony został Sergiej Paradżanow, pochodzący z ormiańskiej rodziny, mieszkającej w Tbilisi, legendarny reżyser filmowy. Sam siebie określał jako człowieka żyjącego na przecięciu różnych kultur i światopoglądów, o złożonej tożsamości. Kiedy władze radzieckie zabroniły mu kręcenia filmów tworzył na inne sposoby, np. robił kolaże z różnych elementów: części ikon, piasku, czasopism, muszelek… Ta rzeźba doskonale oddaje ducha Tbilisi – Gruzini zawsze mówią „ u nas każdyj dień eta dień rażdienia „.
więcej na wwww.BylismyTam.pl
W swoich filmach Paradżianow łączy i przeplata światy: gruziński, radziecki, ormiański, ukraiński i perski. Tbilisi jest najwspanialszym kolażem jaki można sobie wyobrazić, jedynym w swoim rodzaju. Spacerując uliczkami Starego Miasta mijamy kamieniczki przylepione do siebie ciasno przy wąskich uliczkach. Przechadzając się pomiędzy fantazyjnie pokręconymi uliczkami niczym orientalny ścieg, gubimy się w jego meandrach i zawiłościach … przechodzimy przez podwórza wypełnione plotkującymi ludźmi, bawiącymi się dziećmi,,, przechodzimy obok wiszącego prania, obok codziennego życia mieszkańców miasta.
Spacer w czasie, w inną kulturę i tradycję. Miasto średniowieczne zostało starte z powierzchni ziemi przez najazd perski w 1792 roku. To co spotkało naszą stolicę po II wojnie, gruzińską stolicę dotykało 30 razy. Odradzała się mozolnie i odbudowywała jak mityczny Feniks odradzał się z popiołów i zgliszcz. Początki miasta datuje się na V wiek i za założyciela uważa się Wachtanga Gorgasali. Jest wiele legend związanych z powstaniem miasta właśnie w tym miejscu – jedna mówi, że król polując trafił strzałą jelenia, ten uciekając wpadł do źródła i nagle szybko wyskoczył z jego wód i jak zdrowy pognał w las. Król przekonany o uzdrawiającej mocy tych wód rozkazał wybudować wokół źródła miasto. „Tbilisi” znaczy „ciepły”. Warto zwrócić uwagę na mieszczańską zabudowę kamienic nawiązującą do klasycyzmu, secesji i wspaniałych stylów orientalnych. Połączenie form i misternych detali stwarza specyficzny klimat … niestety większość tych perełek architektonicznych popada w coraz większą ruinę. Cechą charakterystyczną kamieniczek są balkony i werandy. Miasto upodobała sobie artystyczna bohema XIX wieku. Gościli tu Aleksander Dumas, Puszkin, Lermontow, Lew Tołstoj … Wizyta w łaźniach siarkowych Abanotubani była koniecznością .W łaźniach kąpieli zażywał słynny podróżnik i odkrywca Marco Polo. Łaźnie były wówczas miejscem spotkań i prowadzenia dysput, były miejscem gdzie kwitło życie towarzyskie i po prostu należało tam bywać. Łaźnie zwieńczone są bardzo charakterystycznymi, ceglanymi kopułami, których nie sposób nie rozpoznać. Kiedyś było ich 60 teraz zostało 6. Niestety my nie mieliśmy przyjemności skorzystać z tego miejsca.
Pomiędzy kamieniczkami widzimy ogromny posąg na górze – kobietę, która w prawym ręku trzyma miecz na wrogów, a w lewym kielich wina dla przyjaciół. To Kartlis Deda, powstała z okazji 1500-lecia Tbilisi, w 1958 roku. Ustawiona na wzgórzu Sololaki, obok twierdzy Narikala, Matka Gruzja spogląda na miasto i jego mieszkańców niczym Statua Wolności w Ameryce. Wita podróżnych, pokazując gościnność i waleczność Gruzinów.
Kierując się do kolejki która ma nas zawieźć na wzgórze przechodzimy obok pomnika króla Wachtanga – króla i świętego Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego. Pomnik ustawiony jest przed świątynią Metechi, która to najczęściej gości na pocztówkach. Urokliwie położony, na skale pionowo opadającej do wód rzeki Kury. Pierwszy kościół istniał tutaj już prawdopodobnie w V wieku i w jego kryptach miała spocząć gruzińska męczennica – księżniczka Szuszanik, którą mąż torturami chciał zmusić do nawrócenia na zaroastryzm (!), by przypodobać się perskim patronom. Metechi znaczy mniej więcej „miejsce na pałac”. Obecny kościół jest ostatnim świadectwem starego kompleksu pałacowego, który istniał tu od czasów królowej Tamar – była samodzielnym władcą wyznaczonym przez ojca i panowała od 1184 roku do 1213. Królowa owa „zniechęciła się do męża” którego wybrała jej szlachta i rozwiodła się; po czym sama wybrała sobie małzonka ale nie dzieliła z nim władzy! Nosił on tytuł króla tylko nominalnie. Tamar jest nazywana „ Królem Królów i Królową Królowych „ i jest uznana za święta przez kościół prawosławny i katolicki.
Pałac przestał istnieć po zagładzie miasta przez Persów w 1792 roku. Kościół jaki widzimy obecnie, władze carskie zamieniły na więzienie, w którym więziony był Maksym Gorki. Po 1935 roku zamieniono więzienie na teatr.
Ponieważ rzeka w tym miejscu jest najwęższa już w czasach antycznych zbudowano tutaj most. Kiedy muzułmanie podbili miasto, na tym moście mieszkańcy dokonywali wyboru – jeśli nie przyjęli islamu ginęli w nurtach Kury. Stąd też rozpościera się malowniczy widok na starówkę, skarpę i twierdzę Narikala oraz na nowoczesną część Tbilisi. Widzimy bliźniaczy most, kolejne pocztówkowe ujęcie z miasta – słynny Most Pokoju, nazywany złośliwie „podpaską”. Projektantem mostu jak i innych powstających lub powstałych już budowli jest włoski architekt Michele De Lucchi.
Spacerujemy promenadą. Mnóstwo tam straganów,,, lody, paciorki, strzelnica, figurki z drewna …
Znajdują się tam mury twierdzy Narikala, które wcześniej widzieliśmy spod mów kościoła Metechi. Wielokrotnie niszczona Narikala swymi początkami siega IV wieku. Zniszczeniu uległa w XIX wieku na skutek potężnej eksplozji w składzie tam umieszczonej, rosyjskiej amunicji. Po zjechaniu na dół odpoczywamy i chłodzimy się w wodach fontanny :)
Idąc dalej mijamy pomnik Sajat – Nowa, XVIII- wiecznego poety, ormiańskiego pochodzenia. „Kwiat granatu” Paradżanowa opowiada właśnie o życiu tego poety- dzieciństwo, zakazana miłość do córki króla, życie w klasztorze. Grobowiec poety, który zginął męczeńską śmiercią z rąk Persów znajduje się na dziedzińcu ormiańskiej katedry Św. Jerzego.
Udaliśmy się dalej w kierunku ogromnej budowli sakralnej, Soboru Świętej Trójcy – Cminda Sameba. Budowę rozpoczęto w 1995 roku z zamiarem uczczenia 2000-lecia chrześcijaństwa. Mierzy ona 70 m, ma 11 ołtarzy wewnątrz i jest największą budowlą sakralną w Gruzji. Dla mnie nie miała nic z magii innych, mniejszych kościołów. Jest to siedziba katolikosa. Poniżej znajdował się Pałac Prezydencki, lśniący i błyszczący. W tym miejscu zbiega się sacrum i profanum. Jedna władza obok drugiej. Wokół mniej lub nieco mniej zadbane domy mieszkalne, uliczki w fatalnym stanie, targ i gwar …
Inne kościoły W Tbilisi miały swój urzekający mistycyzmem klimat: przesiąknięte zapachem wosku z palonych świec, szeptem modlitewnych próśb i błagań, podziękowań i radości. Stoją w ciasnych uliczkach obok tętniących życiem kawiarenek. W kościele Sioni przechowywany jest krzyż Św. Nino, która nawróciła króla Miriona na chrześcijaństwo – najważniejsza z relikwii kościoła gruzińskiego. To dwie gałązki winorośli połączone kosmykiem włosów Św. Nino.
Pomnik Św. Jerzego zabijającego smoka znajduje się na Placu Wolności, gdzie zaczyna się najbardziej znana Aleja Szoty Rustaweli. Był to poeta, który w XII wieku napisał najwybitniejsze dzieło gruzińskiej literatury „Rycerz w tygrysiej skórze”. Święty Jerzy jest patronem Gruzji. To główna, prestiżowa można powiedzieć arteria miasta. Znajdują się tutaj rządowe gmachy, instytucje kulturalne, muzea, restauracje, hotele, a nawet jak wyczytałam w jakimś przewodniku – bankomaty. Kiedyś mieściła się przy alei rezydencja rodziny Romanowów. Plac Wolności był świadkiem walk o niepodległość Gruzji. Dawniej Plac Lenina z jego ogromnym pomnikiem, teraz kojarzy się z aspiracjami zachodnimi Gruzinów; tutaj George Busch wygłosił swoje przemówienie.
Parlament i okolice parlamentu to newralgiczne miejsce współczesnej historii. W 1989 roku rosyjscy żołnierze brutalnie rozpędzili pokojową demonstrację, w której udział wzięły w większości kobiety. W latach 1991-1992 gmach niszczyła ciężka artyleria, wówczas to opozycja żądała ustąpienia Zwiada Gamsachurdi. Po 10 latach Szewardnadze też został przez Gruzinów obalony, tym razem bez rozlewu krwi. Rewolucja Róż zaczęła się właśnie na Alei Rustawelego. W 2003 roku Sakaszwili doszedł do władzy …
I tak na koniec doszliśmy do pomnika Tamady, który to wznosi toasty w czasie supry,,, każdyj dień eta Dień Rażdienja :)
Tekst i zdjęcia Agnieszka Wyszyńska-Wytrykus
uczestniczka wyprawy rowerowej Kaukaz 2015
więcej na wwww.BylismyTam.pl